Kiedy obejrzysz koncert Filharmoników Wiedeńskich bez dźwięku, wszystko to, co robią doskonali muzycy wraz z dyrygentem, będzie wyglądało dziwacznie (możesz spróbować obejrzeć choćby przez YT). Jednak to nie oznacza tak naprawdę, że muzycy i dyrygent są dziwni czy śmieszni. To oznacza, że nie słyszysz melodii. Coś sprawia, że nie słyszysz piękna.

 

Podobnie jest z chrześcijaństwem. Kiedy widzisz uczniów Chrystusa wielbiących Boga, głoszących Ewangelię, że Chrystus jest uratowaniem i życiem wiecznym, ze względu na ten przekaz gotowych na każde poświęcenie, i myślisz, że oni są dziwni czy śmieszni, to znaczy, że nie słyszysz Jego głosu. Nie słyszysz melodii nieba.

Kiedy my widzimy brak, Bóg widzi możliwość. Kiedy my widzimy porażkę, Bóg widzi potencjał. Kiedy my widzimy ograniczenia, Bóg widzi dzieło, jakie w nas wykonuje. Kiedy my widzimy słabość, Bóg widzi moc, która doskonali się w słabości. Kiedy my widzimy śmierć, Bóg widzi zmartwychwstanie. Kiedy my widzimy to, co jest, On – Bóg – widzi to, co będzie.

 

Jego wzrok jest inny od naszego.

Uwielbienie Boga zwykło kojarzyć się z czasem w kościele, na konferencjach przy śpiewie i muzyce. Czasami mówi się: „To było dobre uwielbienie”. Dobre uwielbienie Boga sięga głębiej i dalej niż zewnętrzne formy. Dobre uwielbienie = dobre życie: jestem uczciwy; jestem słowny; wkładam swoje serce w to, w co się angażuję; dotrzymuję obietnic; nie obmawiam innych; nie marudzę; nie dąsam się; gdy się modlę – ważę i dobieram słowa; myślę dobrze o innych; zachowuję się wobec nich w sposób dobry.

Istnieją dwie postawy wobec słabości. Przyznanie się do słabości i jej uznanie lub tuszowanie i wypieranie. Pierwsza poprowadzi Cię do życia w wolności i prawdzie. Druga sprawi, że będziesz zawsze coś sobie i światu udowadniał.

 

Kiedy uznajesz swoją słabość, możesz otworzyć się na poMOC od Boga. Kiedy swoją słabość chowasz, na zewnątrz jesteś chojrakiem, ale wewnątrz będziesz przeżywał rozpacz.

„Ci wszyscy poumierali w wierze. Nie otrzymali tego, co głosiły obietnice. Ich spełnienie zobaczyli jednak jakby z daleka i przywitali je” (Hbr 11,13).

 

Istnieje pewien trend w chrześcijaństwie, który zestawia życie w wierze z widzeniem, dotykaniem, odczuwaniem, sprowadzaniem czegoś z nieba na ziemię. Brak tego często stanowi powód do wysunięcia zarzutu o życiu w niewierze.
W powyższym Słowie mamy zaś świadectwo bohaterów wiary, którzy poumierali w wierze, ale ani nie zobaczyli, ani nie otrzymali tego, co głosiły obietnice, a jednak przez wiarę zobaczyli ich wypełnienie. Piękne!

 

Wiara wyprzedza wzrok. Wiara nie zawsze prowadzi do tego, że coś otrzymasz czy zobaczysz. Fundamentem wiary nie jest pozytywne nastawienie ani cud, ale Bóg. Tak, wszechmogący Bóg, ale też Bóg suwerenny w swoim działaniu.

 

Dzięki wierze wiele otrzymasz i zobaczysz – nie wierzę w wiarę bez objawiania się mocy Bożej. Ale wierząc, również wiele nie zobaczysz, nie otrzymasz, być może zostaniesz uznany przez jednych za głupca, a przez innychza kogoś, komu brakło wiary. Jednak w każdej sytuacji będziesz zwycięzcą i bohaterem – właśnie przez wiarę złożoną w Tym, przez którego zobaczysz jakby z daleka to, czego nie można jeszcze zobaczyć.

Pochylając się nad Słowem, dostrzegam, że:
1. Człowiek żyjący z Bogiem doświadcza cierpienia, trudnych okoliczności nie pomimo że żyje pobożnie, ale właśnie z tego powodu, że żyje pobożnie.
2. Doświadczenie cierpienia pobożnego człowieka jest często skutkiem wystąpienia przeciw niemu duchowych sił ciemności i ludzi działających pod ich wpływem.
3. Zło umyślone przeciwko człowiekowi pobożnemu Bóg odwraca i przemienia w błogosławieństwo wykorzystane dla jego wzmocnienia i dla zbawienia wielu.

 

Jeżeli żyjesz z Bogiem niezależnie od tego, jakiego zła czy cierpienia adresatem się staniesz – to, co ma Cię zranić, On przemieni w taki sposób, że zamiast Ci zaszkodzić, wzmocni Cię to.

Kochani, coraz częściej moi rozmówcy mówią mi, że chcieliby usłyszeć Boży głos w swoim życiu. Odpowiadam wówczas:
– Jestem pewien, że Bóg nosi spotęgowane takie samo pragnienie.
– Jak to? Dlaczego więc Go nie słyszę?
– Zacznij czytać Biblię. Wsłuchaj się w to Słowo i bądź Mu posłuszny. W miłym posłuszeństwie Bogu usłyszysz o wiele więcej niż przeczytane Słowo. Nie tylko będziesz słyszał Boga, ale również Go znał i z Nim współpracował.

Jedną z najważniejszych cech chrześcijanina powinno być umiłowanie prawdy. Nie tylko w aspekcie biblijnym, ale również w aspekcie etycznym. Umiłowanie prawdy w kontekście Biblii to bycie posłusznym Bożemu Słowu; postawienie go wyżej niż własne koncepcje czy cokolwiek innego. Umiłowanie prawdy w kontekście etyki to niepowtarzanie plotek i niesprawdzonych informacji. Czasami zatrważający jest poziom etyczny chrześcijan gotowych bez skrępowania dzielić się niesprawdzonymi i nieprzychylnymi informacjami na temat kogoś. Potrzebujemy umiłowania prawdy – tej biblijnej i tej etycznej. Jedno i drugie jest ważne. Postawy przeciwne, co powinno być oczywiste, Bogu podobać się nie mogą.

Przyczyną naszych stresów, obaw, niepokojów, rozczarowań jest zbyt dużeprzywiązanie do rzeczy zmiennych, nad którymi nie mamy kontroli, takich jak: praca, kariera, pieniądze, opinie innych oraz my sami. Niezmienne doświadczenie wolności i pokoju może nam przynieść tylko złożenie swojego życia w tym, co jest niezmienne. W zmiennym świecie i tym, co nas spotyka i dotyka, niezmienny jest tylko Bóg, Jego łaska i miłość. Kiedy zwiążesz z Nim swoje życie, nic Ci Go nie odbierze, ani nic nie wyrwie Cię z Jego ręki.

Kiedy szukasz w swoim życiu pokoju, potrzebujesz niezmiennego źródła pokoju.

Jak ograniczyć działanie Boga w swoim życiu?
1. Żyć przeszłością. Kiedy wspomnienia o tym, co było kiedyś, zatrzymują głód nowej drogi z Jezusem, śmiałe i kreatywne cele, zamykasz się w świecie, którego już nie ma, bo minął. Przeszłość ma być trampoliną do skoku w przyszłość, a nie kanapą, na której zasiadasz.
2. Żyć tylko w obszarach tego, co sam potrafisz. Kiedy chrześcijaństwo mówi o poleganiu na Bogu, mówi o Bogu, który nie jest „trochę mogący” ani „wiele mogący”, ale Wszechmogący. Kiedy będziesz polegać na Nim, zawołasz o więcej i zapragniesz więcej, usłyszysz i zobaczysz więcej.

Jeśli chcesz dojść do miejsca, w którym nigdy nie byłeś, musisz wyruszyć w drogę, w którą jeszcze nie wyruszyłeś. Nie musisz wiedzieć, dokąd ta droga Cię zaprowadzi, ale musisz wiedzieć, kto w tę drogę Cię wysyła.

O co chodzi z postem? Dlaczego pościć? Pytali mnie ludzie w Polsce i Ameryce. Odpowiem – aby zrobić miejsce dla Niego. Kiedy Izrael napotykał przeciwności nie do pokonania, Bóg zapraszał ich wówczas do postu i uwielbienia z zapewnieniem, że to On będzie walczył!

 

Nie potrzebowali siły ciała, ale siły Boga. Przeceniamy swoje możliwości. Tak trudno nam nieraz nie polegać na sobie, by polegać na Nim. Bóg zaprasza nas do słabości, czasami w słabość nas wprowadza, abyśmy zobaczyli każdą komórką naszego ciała i ducha, że On wystarczy. Kiedy masz Jego obecność, masz wszystko. Kiedy masz wszystko, ale nie masz Jego – nie masz nic.

Nasza wartość w tym świecie nie jest zbudowana na opinii ludzkiej ani na tym, co nam się w życiu przytrafi, ale na Bogu. Dlatego to, co wydaje się porażką z perspektywy tego świata, z perspektywy Bożej jest zwycięstwem.

Wierzyć to ryzykować, iść w nieznane, oddać ster w nie swoje ręce, stawać na tafli wody pomimo tego, że dotychczasowe doświadczenie to tonięcie. Wiara to pokonywanie granic swojego komfortu i bezpieczeństwa. Można przeżyć życie, wierząc, ale nie podejmować decyzji i wyborów wiary. Jest wiara, która nic nie kosztuje, i jest wiara, która przełamuje lęki, paraliże i podszepty: „To niemożliwe”. Wierzyć to nie tylko chodzić po wodzie. Wierzyć to również tonąć, ale z nieugiętą myślą o kolejnej próbie.

Ewangelia najpierw powala, potem podnosi. Najpierw ukazuje nasz stan bez Boga, grzech, bezsens, by zaraz ukazać, że jest ratunek – Jezus. Ewangelia podnosi tych, których najpierw powali. Ewangelia jest dobrą nowiną o zbawieniu danym nam darmo w Chrystusie, które nie jest automatycznie dane każdemu ale jest dostępne dla każdego.

Człowiek szczęśliwy kocha, przebacza, nie balsamuje zranień; potrafi przyznać się do błędu, jest życzliwy, a nie podejrzliwy; cieszy się z sukcesów innych, nie z ich porażek; nie szuka swego, ale potrzeby drugiego; jest skory, by zobaczyć w drugim, co dobre. Każdy wybiera, jak chce żyć.

Wybór ryzyka lub wygody, ufności lub braku zaufania, narzekania lub działania, reagowania lub obojętności, siedzenia lub wstawania – każdy nasz wybór ma tendencję do przekształcania się w nawyk. Dzisiejszy wybór Twojej postawy sprawia, że jutro prawdopodobnie wybierzesz podobnie. To, co wybierzesz dzisiaj, ma wpływ na to, co wybierzesz jutro.

W modlitwie nie chodzi o nasze wysłuchane prośby, ale o spotkanie z Bogiem, bliskość, więź, relację. Nie ma technik, aby coś ugrać w przyjaźni, bo wtedy to już nie przyjaźń, ale interes. W modlitwie chodzi o najbliższą przyjaźń z możliwych, gdzie drugą stroną jest Święty i Potężny. Kiedy zostajesz wysłuchany, to nie na skutek jakiegoś ekstra sposobu na Boga… To tak nie działa. Najpierw szukaj Boga całym sercem.

Czasami ludzie mówią, że Bóg nigdy nie powoła nas do czegoś, co przekracza nasze możliwości. Kiedy przypatruję się życiu takich osób jak Abraham, Józef, Mojżesz, Jozue, Gedeon, Jeremiasz, Daniel, Piotr, Paweł (ta lista może ciągnąć się dalej), to widzę, że Bóg, który powołuje, nie zaprasza do rzeczy według naszych zdolności, ale do rzeczy według swoich możliwości. To zawsze jest ponad nasze siły. ALE Wszechmogący kroczy przed nami. Świat wówczas zobaczy Boga, kiedy w naszych słabościach i niemocach Jego moc objawiona zostanie w taki sposób, że nie będzie wątpliwości, że to On, a nie my. Nie potrzebujemy naszych umiejętności. Potrzebujemy Bożych możliwości.

Kto nigdy nie upadł, nie nauczy się powstawać.
Kto nigdy nie poniósł porażki, nie doświadczy smaku zwycięstwa.
Kto nigdy nie tonął, nie nauczy się chodzić po wodzie.
Kto nigdy nie wyruszył w drogę, nie dojdzie do celu.
Judasz nigdy nie tonął i utonął. Ostatecznie minął się z Chrystusem. Piotr tonął i nauczył się chodzić po wodzie. Ostatecznie zjednoczył się z Panem.
Porażka, upadek, niepowodzenia są etapem drogi do czegoś więcej w życiu. Kiedy nie zostajesz przy tym, co jest, nie poddajesz się, nie rezygnujesz, będziesz upadał i tonął, ale dzięki temu dojdziesz dalej i dalej…

Istotą jest oddać życie. Przez cud rozmnożenia chleba Jezus uczy nas, że tylko to, co dane, może zostać pomnożone. To, co zjesz, nie może zostać pomnożone. Aby nastąpiło pomnożenie, musi najpierw nastąpić podzielenie. Chleb podzielony to chleb pomnożony. Chleb podzielony i rozdany wyżywił 5 tysięcy samych mężczyzn; z kobietami i z dziećmi pewnie ponad 20 tysięcy ludzi. Podobnie jest z życiem. Jezus oddał swoje życie na Krzyżu, przez co Jego życie zrodziło – na przestrzeni wieków – niezliczoną liczbę Jego uczniów. Apostołowie oddali swoje życie, dzięki czemu my uwierzyliśmy. Kiedy oddajesz swoje życie, jesteś gotów na poświęcenie, gotów pójść za Jezusem.Tracisz swoje życie, ale zyskujesz Jego życie. Dzięki temu Jego życie w Tobie rodzi Jego życie w innych ludziach.

 

Tak jest ze wszystkim. Znamy historię o talentach. Kiedy zakopiesz zasoby dane Ci przez Boga, będziesz żył w stagnacji, tak że wreszcie stracisz to, co miałeś. Kiedy zaczniesz ich używać, zaczniesz je pomnażać. Kiedy Paweł Apostoł się nawrócił, najpierw zobaczył Jezusa w drodze do Damaszku. I pierwsze, co zrobił, kiedy przeszedł do Damaszku, to głosił, że Jezus jest Panem. Natychmiast. Bardzo szybko stracił swoje dobre imię i pozycję jako faryzeusz. Ale to spotęgowało w nim pasję Ewangelii.
Twój chwilowy ubytek staje się początkiem cudu obfitości. To jest rodzaj ufności, do której Jezus wzywa swoich uczniów.

Chrześcijaństwo nie jest środkiem do realizacji swoich pragnień. Chrześcijaństwo jest realizacją pragnień Boga na tym świecie. Ci, którzy spotykali się z Nim, wyrażali to tak: Jan Chrzciciel – „Trzeba, aby On wzrastał, a ja malał”; Miriam – „Niech mi się stanie według Twojego słowa”; Paweł z Tarsu – „Nie żyję już ja, ale żyje we mnie Chrystus”. Kto szuka w chrześcijaństwie samorealizacji, odejdzie rozczarowany. Kto szuka Bożej samorealizacji, znajdzie życie.

autor: Radosław Siewniak